wtorek, 13 listopada 2018

Rozdział I - Zachwiany spokój

Obmywasz jej wciąż ciepłe stopy, gładzisz włosy i pozwalasz, by woda ją pochłonęła, by wszystko zmyła...          
***
            Pokotów było niewielkim, a zarazem spokojnym miasteczkiem, położonym nad Stalowym Jeziorem, które swoją nazwę zawdzięczało właśnie poprzez nadzwyczajny, metaliczny kolor. Od wielu lat krążyło wiele upiornych legend na temat tego miejsca, jednak mimo to, cieszyło się ono niezwykłą popularnością i nawiedzało je wielu turystów, by zobaczyć ogromny zbiornik wodny o lekko popielatej barwie, w którym to według legendy miały spoczywać szczątki osiemnastowiecznych dziewic. Miejscowi podsycali plotki, uważając, że przyniesie to większe zyski z turystki. Zajmowali się głównie handlem owoców i warzyw, gdyż część z nich posiadała duże plantacje na obrzeżach miasta. O tej porze roku kwitnął sezon na dynie. Cieszył się on wielkim powodzeniem. Ludzie z pobliskich wiosek i miast przyjeżdżali, by zaopatrzyć się w to warzywo, a lokalny festiwal dyni organizowany każdego roku pod koniec października od wielu lat cieszył się znaczną popularnością.

            Miasteczko żyło z turystyki, jednak policja nie była zadowolona z powodu narastającej liczby osób odwiedzających Pokotów. Poprzez wizyty turystów wzrosła liczba drobnych wykroczeń, a także i przestępstw, co wiązało się z większą ilością spraw do przeprowadzenia, a co za tym idzie sporym stosem papierów, czego policjanci nie znosili.
          Do tej pory żyło się tam bardzo dobrze, a przede wszystkim spokojnie. Wielu przyjezdnych postanowiło osiedlić się w miasteczku na dłuższy czas, lub na stałe, gdy zawitali tam po raz pierwszy. Stad też populacja miasta znacznie rosła z roku na rok, a jej główną przyczyną była właśnie pogłoska o sielankowym spokoju, pięknych widokach i przyjaznych mieszkańcach. Żyło się tam beztrosko i spokojnie.

            Tym razem jednak spokój mieszkańców został zachwiany. Funkcjonariusze policji musieli zmierzyć się z czymś większym niż zazwyczaj, z czymś przez co włosy komisarza Eryka Morawskiego stanęły dęba, gdy odebrał telefon od dyżurnego. Zastygł w bezruchu, po czym przycisnął telefon do ucha. Zmarszczył brwi i zatopił wzrok w stosie dokumentów, znajdujących się na jego biurku. Nie był to jego ulubiony wieczór. Czekało na niego wiele raportów do napisania i sprawdzenia, a wkrótce jeszcze więcej pracy z powodu wyjazdu komendanta. 
– Co do cholery? – ryknął do słuchawki, podnosząc się z krzesła, które głośno zaskrzypiało. To, co usłyszał w słuchawce sprawiło, że bardzo zmartwił się, a jednocześnie potwornie zdenerwował. 
– Jakaś kobieta znalazła czyjeś ciało nad jeziorem. Na razie nic więcej nie wiemy – odpowiedział policjant cienkim głosem. Komisarz przetarł oczy i pogładził kilkudniowy zarost, po czym zastygnął w milczeniu. 
– Ściągnij Kownackiego i techników. Zaraz tam będę – rzekł po chwili i gwałtownie wstał z miejsca, zabierając ze sobą ciemną kurtkę, która spoczywała na oparciu obrotowego krzesła.

***

            O godzinie szesnastej robiło się już ciemno, a przez jesienną porę zaczęła unosić się gęsta mgła. Było zimno i nieprzyjemnie, a widoczność spadała z minuty na minutę, przez co trudno było cokolwiek zauważyć. Nawet światła nadjeżdżających samochód trudno było dostrzec w oddali, a opadająca mgła tworzyła jakże śliską warstwę na drodze, przez co kierowcy musieli zwalniać, by nie wpaść w poślizg. 

            Komisarz wsiadł do nieoznakowanego samochodu należącego do jednostki,  pospiesznie ruszając w stronę jeziora, gdzie miało spoczywać znalezione ciało, o którym wspomniał policjant. Dotarcie na miejsce nie zajęło mu wiele czasu, gdyż komendę i jezioro dzieliło tylko jakieś dziesięć minut drogi.
           Z daleka dostrzegł migające czerwono niebieskie światła, przedzierające się przez mgłę. Zaparkował samochód i pospiesznie wysiadł, udając się w kierunku niewielkiego obszaru wyznaczonego taśmą oraz policjantów, wykonujących swoją pracę. Zapiął kurtkę pod szyją, czując chłodne, wilgotne powietrze muskające jego twarz. Widząc nadchodzącego komisarza, jeden z funkcjonariuszy ruszył w jego stronę.
– Co tam znowu się stało? – zapytał komisarz, zerkając na młodego policjanta.
– Zwłoki młodej dziewczyny. Prawdopodobnie została uduszona. Są widoczne ślady na szyi, podcięte nadgarstki i... – wymamrotał policjant i zawahał się.
– I co? Walczak mów, do cholery jasnej! To już kolejna osoba w przeciągu miesiąca – warknął podenerwowany Morawski, przeszywając groźnym spojrzeniem młodego funkcjonariusza, który najwyraźniej był nieco zdezorientowany całą sytuacją.
– Usta dziewczyny zostały odcięte – odpowiedział, błądząc wzrokiem po pokrytej liśćmi ścieżce.
– Weź się w garść chłopie, a teraz zajmij się tymi ludźmi – powiedział cicho komisarz, zerkając na zbierający się tłum gapiów, po czym powędrował do techników, zajmujących się sprawą.
– Jasne – wymamrotał Walczak, spoglądając na kręcących się w pobliżu ludzi, zaciekawionych dziwnym zjawiskiem. Wszyscy były zaciekawieni, a zarazem zmartwieni zaistniałą sytuacją. Jedno było pewne. W miasteczku już nie było tal bezpiecznie, jakby mogło się wydawać.

           Morawski podniósł delikatnie powiewające taśmy, które wyznaczały obszar morderstwa, a następnie udał się w kierunku zwłok. Pierwsze, co zobaczył to blade, bose stopy wynurzone z wody. Od razu przypomniała mu się jego córka i przeraził się na samą myśl. Omiótł spojrzeniem jezioro i ponownie skupił wzrok na denatce, którą jeden z techników wyjmował z błyszczącej w świetle lamp wody.
            Dziewczyna miała porcelanowy odcień skóry poprzez długi kontakt z wodą. Na jej ciele można było zauważyć widoczne plamy opadowe, sino-fioletowe na twarzy oraz plecach, spowodowane położeniem ciała na lekkim spadzie. Rany denatki powoli zaczęły ulegać procesom gnilnym. A było ich kilka: na nadgarstkach, na kostkach oraz na twarzy. Jak powiedział policjant, usta zostały usunięte jakimś ostrym narzędziem, prawdopodobnie nożem. Twarz dziewczyny osłonięta była rozproszonymi włosami. Jej naskórek był mocno pofałdowany, spowodowany przez efekt praczki poprzez przebywanie przez długi czas w wodzie. Skóra delikatnie zaczęła oddzielać się od kilku części, w szczególności można było to zauważyć w pobliżu otwartych ran.
          W powietrzu już można było wyczuć nutę specyficznego zapachu, który zazwyczaj towarzyszył zwłokom.
            Technicy kryminalni fotografowali jezioro i wszelkie detale, mające związek z ofiarą oraz zbierali wszelkie dowody, które mogłyby pomóc w zidentyfikowaniu ofiary, a przede wszystkim odnaleźć sprawcę tego okrutnego czynu.
            Morawski spoglądał na ciało, przypominając sobie poprzednią kobietę, która padła ofiarą podobnego zabójstwa jakiś czas temu. Studiował wyraźnie miejsce zbrodni, starając się jak najwięcej zapamiętać i zebrać ze sobą wspomnienia drobnych detali, potrzebnych do dalszego procesu sprawy. Od kilku tygodni był bezradny, jak nigdy wcześniej. Dotychczas nie miał do czynienia z takimi przypadkami, a przecież został dobrze przeszkolony w szkole policyjnej. Odbył wiele dodatkowych szkoleń, miał wysoki stopień służbowy, był wykształcony w kierunku bezpieczeństwa narodowego. Nigdy nie spodziewał się, że będzie musiał prowadzić prawdziwe śledztwo, jak w jakichś amerykańskich serialach, których zresztą nie znosił. Wszystko stawało się okropną rzeczywistością, zakłócającą spokój, z którą trzeba było się zmierzyć. Obawiał się, iż być może nie będzie w stanie poradzić sobie z tak trudnym zadaniem, jakim było odnalezienie zabójcy dwóch kobiet.
– Cholera jasna... Mam nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z poprzednim przypadkiem. Wezwijcie patologa. Niech się tym zajmie i zbada powiązanie z pierwszą ofiarą – obwieścił do rudego policjanta, zajmującego się zbieraniem dowodów. – Trzeba ustalić tożsamość denatki. Na pewno ktoś będzie jej szukał, o ile już nie szuka. Wiecie, co macie robić – dodał po czym, wsunął ręce do kieszeń kurtki i zerkając na gromadzący się tłum ludzi, zauważył kobietę, która zaczęła biec w stronę wyznaczonego terenu. Jeden z funkcjonariuszy przytrzymał ją, gdy próbowała zerwać taśmę i przedrzeć się na miejsc zbrodni.
Co pani robi? Proszę to zostawić! Tam nie ma przejścia! Niech się pani zatrzyma – rzucił policjant, obezwładniając kobietę.
– To moje dziecko! – krzyknęła przeraźliwie, wyrywając się i zdzierając sobie gardło, po czym gorzko zapłakała.

15 komentarzy:

  1. Akurat miałam dzisiaj skomentować prolog, ale nie zdążyłam. Więc zamiast tego komentuje rozdział pierwszy.
    Czytałaś kiedyś jakiś kryminał Lemaitrego? Bo przyznam, że pierwsze skojarzenie jakie miałam po prologu, to była właśnie jego "Koronkowa robota". Żeby nie było jest to skojarzenie jak najbardziej na plus.
    Ogólnie klimat jak na razie bardzo mi się podoba. Jest tajemniczo, brutalnie. Mamy małe miasteczko, tajemniczą zbrodnie... Czego chcieć więcej od życia? Nawet opis ciała jest wyjątkowo dokładny, choć ja akurat wolałabym go sobie nie wyobrażać.
    W każdym razie na pewno zostaję na dłużej i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat nie czytałam tej książki. Ciekawa? Jeśli tak, to dopiszę do mojej listy :)

      Usuń
    2. Ja trafiłam przez przypadek. Na pewno bardzo specyficzne, ale warte przeczytania.

      Usuń
  2. Przyznam, że pierwszy rozdział wygląda całkiem nieźle. Jest klimacik - mroczny, tajemniczy, jest gęsia skórka, i to tutaj chodzi! ;) Opis ofiary, tak jak pisała Violin, wyjątkowo dokładny, tym samym też bardzo obrazowy, brrr... Widać, że się tym interesujesz i wiesz o czym piszesz, co jest dodatkowym atutem. Żeby nie było tak słodko, na koniec muszę niestety powiedzieć, że jest kilka błędów (raczej niedopatrzeń wynikających z pośpiechu) oraz niefortunnych zbitek wyrazowych, ale myślę, że jak jeszcze raz przejrzysz tekst to na pewno je znajdziesz, także spokojnie :)
    Powodzenia w dalszym pisaniu!
    PS. U mnie też coś tam się pojawiło.
    xo,Ridiculous

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Zajrzę też do Ciebie w wolnej chwili również, bo widziałam właśnie, że coś dodałaś.

      Usuń
  3. Dziękuję za komentarz u mnie :)

    Przeczytałam prolog i rozdział. Podoba mi się pomysł na stworzenie fikcyjnego miasta w Polsce. Masz teraz wolną rękę, jeśli chodzi o mieszkańców, otoczenie i tak dalej, a to na pewno Ci pomoże przy pisaniu. Prolog był bardzo klimatyczny, natomiast w pierwszym rozdziale ujął mnie opis zwłok. Zastanawiam się tylko, dlaczego komisarz (ciekawa postać się wyłania) chciał, żeby te dwa morderstwa nie były ze sobą powiązane. Ja rozumiem, że seryjny morderca w mieście nie jest czymś pożądanym, ale łatwiej chyba się skupić na poszukiwaniach jednego sprawcy zamiast dwóch...

    Dołączam do obserwowanych i czekam na kolejny wpis. Postaraj się jeszcze popracować nad powyższym tekstem, bo zdarzają się jakieś drobne niedociągnięcia; niektóre zdania mogłyby też być nieco płynniejsze, przyjemniejsze w odbiorze. Ale opowiadanie samo w sobie ma potencjał, do tego szablon jest bardzo ładny.

    Pozdrawiam, życzę weny i powodzenia w ukończeniu tego projektu! :)

    Los, cebula i krokodyle łzy... Hogwart nowego pokolenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za wizytę i poświęcony czas :)

      Ach, te błędy to zawsze mi się zdarzają. Faktycznie muszę przysiąść nad tym, ale zazwyczaj mam czas tylko na napisanie i publikację. Dzięki!

      Usuń
  4. Już się bałam, że będę musiała dowiedzieć się, jak wysłać do Ciebie e-mail. Ten moment, kiedy zastanawiasz się, jak u licha dodać komentarz, był bezcenny. 😂
    Ta nazwa też niezła, ale skoro uwielbiasz koty, to się nie dziwię. Moje myśli sprzed chwili: Jest w ogóle takie miasto? Ja się nie znam na miastach. Skąd ty tyle wiesz o tym mieście, autorko? Z drugiej strony, to opowieść, a więc wydarzenia są zmyślone. Tak więc, komedia. 😁 Komedią jest też, że podczas czytania przypomniałam sobie o pewnym fanfiku, ale to już chyba skrzywienie. Nie, nie powiem, że zawodowe. Czytanie nie jest moim zawodem. 😆 A szkoda.
    Jestem pewna, że nigdy wcześniej się na Ciebie w blogosferze nie natknęłam. Selene, tak? Jak Księżyc. No... pamiętałabym.
    Wracając do rozdziału, podoba mi się. Dobrze, że akcja pędzi szybko. Nie możemy zanudzić czytelników, prawda? Chociaż nawet wówczas gdy akcja zwalnia, może nie być nudno. Zależy, w jaki sposób opisujemy tę akcję i budujemy emocje.
    Skoro jesteś tak uparta jak ja, to na pewno skończysz opowieść.
    Zacznę Cię zaraz obserwować. 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwila, czy to Gillian Anderson? Mam na myśli szablon.

      Usuń
    2. Miasto jest przeze mnie wymyślone :P
      Wcześniej występowałam tutaj jako Selene. Miałam opowiadanie o tematyce fantasy, wrota nocy, ale to było kilka lat temu :D
      Tak, to jest pani Anderson ;)

      Usuń
  5. Patrz, oglądałam ją w ,,Hannibalu”, a nie byłam do końca pewna. 😀 Czasami trudno rozpoznać kogoś na obrazku.

    OdpowiedzUsuń
  6. no Hej!
    Miałam skomentować już dawno,ale wypadło mi to z głowy.
    Generalnie nie czytuję kryminałów, ale Scully na szablonie mnie kupiła <3
    Szybko akcja się toczy.Jest to dla mnie nowość, ja zazwyczaj strasznie rozwlekam. Ale to dobrze, że nie przynudzasz. Bardzo szybko mi miło mi się czytało, aż nie mogę się doczekać nowych rozdziałów. Aż dodałam twój blog w polecanych na moim.
    Przepraszam, że tak bez ładu i składu, ale nie umiem jakoś dzisiaj zebrać myśli.
    pozdrawiam i czekam na więcej,
    Zosik
    dryfujacewyspy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! (:
    Zamierzasz kontynuować pisanie po przerwie czy porzuciłaś całkowicie tego bloga?

    OdpowiedzUsuń
  8. 28 yrs old Budget/Accounting Analyst I Elise Girdwood, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like Where Danger Lives and Fashion. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a Mercedes-Benz 540K Special Roadster. Kliknij po wiecej info

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za każdy komentarz. :) To naprawdę pomaga i motywuje do działania.

Obserwatorzy